Jako mała
dziewczynka odkryłam książkę „Śląska kucharka doskonała”. Różowy papier
okładkowy, przypominał mi pozycję dla dzieci. Kulinarne powiastki tak bardzo
mnie zaciekawiły, że przestudiowałam ją całą. Niemały szok spowodowało zawarcie
migdałów w dziale zupy. A samo istnienie zupy migdałowej było czymś kompletnie niepasującym
do moich wizerunków tradycyjnych bulionów. Niestety próba zrobienia takiej w
prezencie dla mamy, nie zakończyła się sukcesem. Akurat leciała moja ulubiona
bajka, co poskutkowało kipiącym mlekiem. Natomiast słowo sól „do smaku”
potraktowałam zbyt luźno, w efekcie potrawa była nie zjadliwa.
Jednakże
minęło wiele lat i moje kulinarne doświadczenia rozwinęły się na tyle, że
ugotowanie mleka nie stanowi już dla mnie problemu. Wybierając idealną zupę
zimową majaczyły mi dwa wizerunki. Zupa cebulowa i zupa migdałowa. Niestety tą
cudowną pierwszą pozycję zniszczyły okrutne reklamy potraw w proszku. Sama zupa
migdałowa wydawała mi się jednak jednolita, bez polotu i charakterystycznego
posmaku. Zastanawiając się, co najbardziej pasuje do tych orzechów, na myśl
przyszły mi pieczone warzywa, zupy kremy, białe wino i odrobina chipsów z
boczku. Warzywa podrumienione w piekarniku, mają z reguły więcej słodyczy.
Najbardziej korzystne jest to dla warzyw bulwiastych, w tym wybranego przeze
mnie selera, których surowy smak nie zachwyca. Białe wino idealnie nadaje się
do bulionu - nadaje mu charakteru i pogłębia smak. Delikatnie podsmażany na
patelni boczek, jest bardziej chrupiący. Wspaniale komponuje się z całością.
Pierwsza
próba musiała przejść aprobatę moich chłopców. Z ogromnym przestrachem
patrzyłam, jak do ust podnoszą pierwszą łyżkę mojej potrawy. Kosztując, sami
zagłębiali się w smak zupy, próbując odgadnąć poszczególne składniki. Ku mojej
uciesze nie zajęło im to dużo czasu, aczkolwiek byli zdziwieni, że seler plus
migdały dały tak znakomite połączenie. Zdecydowanie warto czasem zaczerpnąć
informacji ze starych pozycji Kuchni Polskiej. Nasze babcie i prababcie
znakomicie potrafiły sobie radzić i zrobić „coś z niczego”. Zaskakująco łączyły
smaki i nie bały się eksperymentować w kuchni.
Staram się
czerpać z nauk pozostawionych przez poprzednie pokolenia. To nieograniczona
skarbnica pomysłów. Jedzenie i wszystko temu pokrewne, zawsze będzie nas
pasjonować. Natomiast pasja jest efektem fascynacji a im bardziej jesteśmy
zafascynowani tym więcej uczuć to w nas budzi. A stąd już krótka droga do
miłości.. Bo przecież jak powiedział G. B. Shaw – „Nie ma bardziej
szczerej miłości niż miłość do jedzenia.”
ZUPA Z PIECZONEGO SELERA Z PRAŻONYMI MIGDAŁAMI
(4 Porcje)
1 bulwa
selera
2 ząbki
czosnku
2 łyżki
oliwy
estragon i
rozmaryn
gruba sól
morska i świeżo zmielony pieprz
500 ml
bulionu drobiowego
200 ml
białego wina
3 łyżki
tłustej śmietanki
40 g długo dojrzewającego
sera koziego
100 g
obranych migdałów
2 plastry
boczku
Nagrzej
piekarnik do 180 stopni. Obranego selera, pokrojonego w dużą kostkę, połóż na
sreberku. Polej oliwą, dodaj rozmaryn oraz estragon i całe nieobrane ząbki
czosnku. Dopraw solą i pieprzem. Zawiń i piecz 45 minut. Na suchej patelni
podsmaż migdały, uważając aby ich nie spalić. Podgrzej wcześniej przygotowany
bulion drobiowy. Składniki ze sreberka dodaj do bulionu wraz z 80 g prażonych
migdałów, całość podgotuj. Po chwili polej białym winem. Podgrzewaj 5 minut.
Dokładnie zmiksuj blenderem. Na patelni upraż pokrojone plastry boczku, aż staną
się kruche. Całość podawaj z kozim serem, boczkiem i migdałami zalanymi kremem.
Ewentualnie udekoruj rozmarynem.
mmm...brzmi super !
OdpowiedzUsuń