czwartek, 30 maja 2013

Wernisaż

Pin It

Wywiad z Violettą Wesely

Niecierpliwie odebrałam email. Wielkimi wytłuszczonymi literami pisało „Zaproszenie na Wernisaż”, podekscytowana podskoczyłam na krześle. Od razu postanowiłam, że zadam parę pytań artystce. W końcu nie zawsze ma się zaproszenie na zamknięte spotkanie w Pałacu.
Na miejsce stawiłam się punktualnie, zachwycona poczęstowałam się przystawkami, popijając lampkę wina. Pięknie ubrani uczestniczy powoli zjeżdżali się, czekając na główne otwarcie. Tomas Gamperl wraz z małżonką wygłosili piękną mowę na temat talentu autorki. Nie mogę się doczekać, aby sprawdzić czy mają rację. Nie jestem pewna czy potrafię kontemplować sztukę ich oczami. Powoli stąpając po schodach otwiera się przede mną rząd wielkoformatowych obrazów. Prace autorki emanują energią, czasem spokojną lub nieskończoną głębią.  Wszystkie w monochromatycznej gamie, każdy całkowicie inny. Zachwycona nie zauważyłam, kiedy minęły już 2 godziny. Wieczorem wchodząc do pokoiku udaje mi się załapać artystkę samą. Jej bardzo łagodna twarz o szczerym uśmiechu i pełnymi żaru oczyma zaskakuje mnie. Od razu widać, że to ona jest autorką tych dzieł. Dostając zgodę na krótki wywiad od razu pytam o najważniejsze.
[Katarzyna Kania]- Jak zaczęła się Pani zainteresowanie sztuką?
[Violetta Wesely]- Chyba, kiedy miałam 15 lat, marzyłam o liceum plastycznym. Jednakże był to czas emigracji i moje losy potoczyły się dalej w Austrii. Kilkanaście lat temu znów zaczęłam spełniać swoje marzenie o malarstwie.
[KK]- I tak z dnia na dzień rzuciła Pani całą przeszłość dla marzeń? Niewiarygodnie odważne.
[VW]- Można to tak nazwać. Mój syn dorósł. Nadszedł moment, kiedy mogłam zastanowić się nad swoim życiem. Pozostawiłam wszystko w Austrii i wybrałam się do Wrocławia…
[KK]-…robić to, co Pani kocha.
[VW]- Tak dokładnie.
[KK]-Skąd czerpie Pani inspirację i ile czasu zajmuje stworzenie jednego dzieła?
[VW]-Nie potrafię na to prosto odpowiedzieć. Tworzenie obrazów to proces, często mają wiele warstw a wciąż nie są skończone. Każda warstwa potrzebuje indywidualną porcję czasu, aby dojrzeć.
[KK]- Plany na przyszłość?
[VW]- Spełniać marzenia...  Mogę się spytać, który obraz najbardziej się Tobie spodobał?
[KK]- Czerwony w niebieskim prześwitem.
Zastanowiłam się nad jej słowami, doszłam do wniosku, że nigdy nie jest za późno na marzenia. Siedziałyśmy w opustoszałym pokoju, rozmawiając jeszcze chwilę o ulubionych obrazach i artystach. Jej osoba natchnęła mnie niesamowitym optymizmem. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się zdobyć jej obraz, najlepiej ten z niebieskim prześwitem. 









czwartek, 23 maja 2013

Chipsy Bekonowe

Pin It Dzisiaj coś ciekawego, nowego. Nazwijmy to Fast Foodem, ale należącym do tych zdrowszych. O czym mowa? O Chipsach, praktycznie każdy czasem do filmu lub do spotkania ze znajomymi po nie sięga, ale te w paczkach niewiele mają wspólnego z ziemniakami. Ja dzisiaj przedstawiam moją wersję, z cienko pokrojonego ziemniaka, o delikatnym smaku bekonowym. Cały sekret ukryty jest w odrobinie tłuszczu po smażeniu bekonu.

Składniki:

  • 2 ziemniaki
  • łyżka tłuszczu po smażeniu bekonu
  • sól

Przygotowanie:
  • Ziemniaki bardzo drobno pokroić, ułożyć na tacy, wcześniej wysmarowanej odrobiną tłuszczu (zawsze można wcześniej piec na niej bekon i wykorzystać pozostałości). Nastawić piekarnik na 180 z termoobiegiem i piec przez 20 minut do chrupkości. Posolić!


Jak Kukbuk ze Smakiem wygrał

Pin It



   Jak Kukbuk ze Smakiem wygrał


Wstrzymywałam się z recenzją. Nawet długo, parę miesięcy. Nie potrafię konkretnie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego. Chciałam dowiedzieć się, który magazyn lepiej się rozwinie? Mieć bardziej obiektywny pogląd? Na pewno jedno jest wiadome. Mamy na rynku dwa świetne magazyny kulinarne. Jeden jest arcydziełem a drugi niestety, mimo wysokiego startu, na podium nie wkroczył. Mimo, że na początku ten drugi mnie zachwycił, dosyć szybko okazało się, że więcej do zaoferowania nie ma.

Napisałam recenzję mając dopiero trzy numery Kukbuka i dwa Smaku. Zapytacie, dlaczego Smaku jest mniej. Obejrzenie go w sklepie całkowicie mi wystarczyło, aby wychwycić z niego najważniejszą zawartość. Nie miałam potrzeby ustawić go na półce, nie zachwycał.  Może, gdyby obok niego nie leżał ten pierwszy magazyn, z zachwycającą okładką i świetnymi artykułami/wywiadami. Może wtedy kupiłabym… może przymknęłabym oko na skandaliczną cenę 22 zł, mimo gorszej jakości niż Kukbuk (15 zł), może… Ale nie przymknęłam, stwierdziłam hardo, że poprzednie wydania rozczarowały mnie i nie przepłacę tym razem. Wole wydać te pieniądze na część książek polecanych przez Kukbuk.

Nr 3 zasługiwał na specjalną atmosferę. Wygodnie rozłożyłam się na kanapie, przykrywając się kocem i popijając herbatę. Trochę zadziwił mnie temat – Mięso. Minęło 30 minut a w głowie tysiące pomysłów. Zachwycona potencjałem podrobów już planuję wyprawę do rzeźnika. Zazdrosna o urodę Poli, mam zamiar nosić bardziej puszyste włosy. Tagliatelle pojawi się u mnie w kuchni tuż po szparagach, nie zapominając o Eton mess. A to tylko aktualny numer. Są jeszcze dwa - gęsina i chlebek (perfekcyjny przepis na zakwas). Nie będę zdradzać wszystkiego, lepiej samemu zakupić i po przeczytaniu szczelnie schować, w idealnym stanie będą kiedyś warte fortunę.

Dlaczego nie Smak? Monotonność, brak energii, pasji i ciekawości świata. Możliwe, że nie jest tak bardzo kochany i dopieszczony. Nie wiem. Ale może za miesiąc, przeglądnę go w sklepie i powiem „Boże, kupuję to”. Na razie tego nie ma a przecież nie jestem krytykiem, nie jestem wymagająca i nie mam ciętego języka. Jestem tylko szarakiem, skoro szaraki tak myślą, to jakie zdanie jest wyjadaczy?

Okładka Kukbuka wygląda jak dzieło sztuki. Na pierwszym planie zawsze jest jedzenie, nie osoby. Główną rolę gra potrawa. Podoba mi się to, tak bardzo, że zamarzyłam o współpracy z tym magazynem w dalekiej przyszłości. Kto wie? Podobno marzenia się spełniają.

Czas na kolację, kanapka Reubena? Zawsze!





środa, 22 maja 2013

Pizza z kukurydzą

Pin It

Jestem miłośniczką zdrowego jedzenia. Raczej wolę zjeść zupę lub mięso niż pizze. Ale raz na jakiś czas zgodzę się przygotować taki posiłek dla kogoś. Dzisiaj w roli głównej mój młodszy członek rodziny i jego ulubione danie - pizza.

Chciałabym co jakiś czas publikować ulubione przepisy moich przyjaciół. Na ochotnika zgłosił się Marcin - mój o rok młodszy brat. Miłośnik sportu, restrykcyjnej diety i sobotniego folgowania. W niektóre dni pozwala sobie zaszaleć i wtedy prosi o przygotowanie jego ukochanej pizzy z różnymi dodatkami. Wczoraj wybraliśmy kukurydzę i salami.

Uwielbiam patrzeć jak ciasto staje się coraz większe i puchnie, nagle napompowane powietrzem.

Składniki:
  • 0.5 kg mąki pszennej
  • 25 g drożdży
  • 1.5 szklanki ciepłej wody
  • suszony rozmaryn, czosnek i sól
  • łyżka oliwy
  • 100 ml włoskiej passaty 
  • łyżeczkę oregano, soli i ziół prowansalskich
  • 100 g mozzarelli 
  • 4 plasterki salami
  • 3 łyżeczki kukurydzy

Przygotowanie:
  • Mąkę wsypać do miski i dodać do niej po łyżeczce rozmarynu, czosnku i pół łyżeczki soli. Drożdże rozpuścić w szklance ciepłej wody. Mąkę polać oliwą, a następnie odrobiną roztworu. Zacząć powoli ugniatać jedną ręką a drugą dolewać wodę z drożdżami. Ciasto nie powinno pływać, tylko stać się delikatne i puszyste. Jest gotowe kiedy nie przykleja się do palców. Zakryć ściereczką i odstawić na 45 minut.
  • W międzyczasie nagrzać piekarnik do 230 stopni. Kiedy ciasto urośnie, uformować z niego placek i położyć na papierze do pieczenia. Passate, zioła i sól dokładnie wymieszać w słoiczku i rozsmarować po cieście. Posypać mozzarellą. Wstawić do piekarnika na 5 minut. Wyciągnąć, dodać salami i kukurydzę. Piec kolejne 5/7 minut. Gotowe!







wtorek, 21 maja 2013

Inspiracje vol. 2

Pin It
                                                




 


 


 


 


losdramas:

classic lemon cheesecake | donna hay


 


 


Szkoda, że nie znam źródła (są z Tumblr).
Ale są po prostu cudowne!


środa, 15 maja 2013

Mus z marakui i cytryn

Pin It Jeden z moim zdaniem bardziej aromatycznych owoców. Ma ciekawą historię, jej prawdziwą nazwą jest "Męczennica jadalna" lub "Passiflora". Passio to cierpienie a flos kwiat. Powiązane jest z Chrystusem i narzędziami jego męki. Oczywiście owoc pochodzi z Ameryki Południowej, gdzie katolicyzm jest jedną z popularniejszych religii. Polski odpowiednik również daje do myślenia: Męczennica. O wiele lepiej brzmi Marakuja. Owoce mają w środku jadalne pestki i sok - mają przeróżne zastosowanie w sztuce kulinarnej. Jej smak jest orzeźwiający lekko kwaśny. Idealnie pasuje do mojego dzisiejszego złocistego musu. Pierwszy raz użyłam jajek i nie żałuję, nadają piękną konsystencję. Naprawdę warto spróbować.

Zamknęłam oczy, zaraz wszystko się skończy. Dwa wdechy.
-Gratulujemy! Uzyskałaś 20/20 punktów.
Otworzyłam oczy, czując jak kropla potu spływa mi po szyi. To już koniec, została ostatnia matura. Ale do niej został jeszcze tydzień. Czas na świętowanie!

Składniki:
  • 2 jajka
  • jedno żółtko
  • 70 g cukru
  • sok z 1.5 cytryny
  • 3 marakuje
  • 60 g masła

Przygotowanie:
  • Roztrzepać dokładnie jajka, dodać cukier i sok z cytryny. Przelać do rondelka i delikatnie podgrzewać. Dodać środek z marakui i masło. Podgrzewać i dokładnie mieszać przez 7 minut. Kiedy zacznie tężeć przelać do wysterylizowanych słoiczków. Świetnie pasuje do kanapek, ryżu na słodko i po prostu do przegryzienia. 














niedziela, 5 maja 2013

Sałatka szparagowa

Pin It




2 dni do matury.
Zaczynam się denerwować, bezsilność, uczucie braku kontroli nad wszystkim.
Najważniejsze pytanie.
Co potem?
Jak mi pójdzie?
A jak nie zdam?
W sumie to od bardzo dawna nie zdarzyło mi się napisać poniżej 15%.
Ale pytania pozostają. 
Co ze studiami.
Mają sens w Polsce?
Tyle pytań.
Chcę na chwilę o nich zapomnieć.
Zapraszam na mój wczorajszy dzień.
Odrobinę niezwykły.

Składniki:
  • pęczek zielonych szparagów
  • ser kozi halloumi
  • 5 jajek na miękko
  • konfitura żurawinowa
  • sól i pieprz

Przygotowanie:
Szparagi obieramy przy dolnych końcach. Gotujemy na parze w specjalnym garnku lub związujemy pęczek sznurkiem, tak aby stały w garnku. Zalewamy wodą, tylko łykowata część powinna być zanurzona w niej. Gotujemy przez 10 minut. W międzyczasie nastawiamy jajka, powinny ugotować się na miękko, klasycznie 5 minut. Na patelni grillowej podsmażamy bez tłuszczu ser halloumi, najlepiej pokroić go w grube paski. Nie trzeba używać tłuszczu, ponieważ ser w sam sobie jest tłusty. Idealnie nadaje się do smażenia, ponieważ nie topi się na patelni. Halloumi produkowany jest na Cyprze, można go zakupić w lepszych dyskontach. Na półmisku układamy szparagi, następnie ser. Lekko doprawiamy, dodajemy konfiturę i na końcu jajka. Powinny się rozpłynąć po całości, tworząc smakowity sos. 










 


















czwartek, 2 maja 2013

Napój ogórkowy i płatki pod oczy

Pin It


Ostatnio zainteresowałam się działaniem niektórych produktów spożywczych, warzyw i owoców na naszą cerę. Zależało mi, aby to, co stworzę było ekologiczne i się nie zmarnowało. Okazało się, że wiele napojów, które pijemy mają wspaniałe wartości odżywcze dla skóry. Woda ogórkowa wspaniale nawilża i ochładza skórę. Pomyślałam, że pomoże mi to w moich problemach z porannymi cieniami pod oczyma. Z reszty wody, która została niezużyta przygotowałam wspaniały napój. Nic się nie zmarnowało. Bardzo ekologicznie. 

Składniki:

  • pół litra przegotowanej wody
  • dwa małe ogórki
  • 2 plasterki cytryny
  • lód
Przygotowanie:
  • Całość można przygotować na dwa sposoby. W pierwszym miksujemy wodę z ogórkiem i podajemy z lodem i cytryną. W drugim kroimy ogórka na plasterki i pozostawiamy na pół godziny w wodzie, aby przesiąkła smakiem. Podajemy z cytryną i lodem. Prawda, że proste! 




Dla większego pożytku dla skóry zmiksowałam przegotowaną wodę z ogórkiem. Odlałam niewielką ilość do talerzyka i dodałam olejek z kapsułki z witaminami A+E. Można je kupić w każdej aptece, są dosyć tanie. Mają świetne nawilżające właściwości i działają przeciwstarzeniowo. Dodatkowo stosuję je wieczorem pod oczy (przekłuwam kapsułkę i wyciskam olejek), likwiduje cienie i rozświetla skórę. Ma konsystencję dobrego serum. Jednak nie używam ich na całą twarz, ponieważ moja skóra miejscami jest wręcz tłusta. Wróćmy do wody z ogórkiem, na talerzyku z wodą, maczam po kolei płatki kosmetyczne, wyciskam i wkładam je do woreczka foliowego. Następnie zamrażam. Rano wyciągam dwa płatki, czekam 10 minut i nakładam na oczy. Opuchlizna schodzi już po paru minutach.